2016-05-11

Świątynia Wenshu - dwa zaskoczenia

Pamiętacie, jak opowiadałam o Jeziorze Darowania Życia? Jaka to piękna tradycja, kiedy w określonej intencji nie ofiarujemy życie, a je komuś zwracamy?
Przy większości buddyjskich świątyń znajdują się takie jeziora, Świątynia Wenshu nie jest wyjątkiem. A ja... im więcej takich jezior widziałam, tym mniej mi się one podobają. Jak to w życiu bywa, ideał sięgnął bruku, miało być pięknie, a wyszło jak zwykle.
Tak, darowanie biednym stworzeniom życia jest wspaniałe. Szkoda jednak, że w co popularniejszych świątyniach mnisi codziennie odławiają ryby, żółwie i inne ropuchy, a następnie znów sprzedają, żeby wierny mógł ofiarować komuś życie.
To to jeszcze pikuś. Tak naprawdę naprawdę zabolało mnie to, jak mnich - zobowiązany przecież do bycia dobrym człowiekiem! - bawił się żółwiem na smyczy: kopał go, a gdy żółw odchodził, brutalnie go przyciągał z powrotem...
Drugie zaskoczenie całe szczęście nie było tak nieprzyjemne. A dotyczyło całkiem nietypowego kagańca:
Wiele już rzeczy w Chinach widziałam, ale psa przebranego za kaczkę - pierwszy raz. I pewnie już do końca życia będzie mi się ten obrazek kojarzył właśnie z Chengdu :D

2 komentarze:

  1. "Tak naprawdę naprawdę zabolało mnie to, jak mnich - zobowiązany przecież do bycia dobrym człowiekiem! - bawił się żółwiem na smyczy: kopał go, a gdy żółw odchodził, brutalnie go przyciągał z powrotem..." to tylko kolejny dowód na to, że nie wyznanie czy religia określa człowieka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, wygrałaś. Mój pudel ufarbowany na różowo i z pomalowanymi pazurkami się chowa... Będę mieć koszmary.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.