2015-01-17

ryż z miedzianego garnka 铜锅饭

Pamiętam, jak byłam na Węgrzech. Miałam wówczas 14 lat, byłam zakochana po raz pierwszy w życiu, ale nawet to zakochanie nie pozwoliło mi przymknąć oczu na ohydne stołówkowe żarcie, którym nas tam karmiono. Wiem, że stołówkowe żarcie nijak się nie ma do prawdziwej kuchni węgierskiej, ale muszę powiedzieć, że parę potraw pamiętam do dziś; były dla mnie synonimem obrzydlistwa. Np. makaron podany z saszetką dżemu brzoskwiniowego, mięso w galaretce wiśniowej no i oczywiście ryż z ziemniakami. Cóż to było za paskudztwo! To jak kanapka chleb plus ziemniaki, tylko chyba jeszcze gorsza.
Przypomniałam sobie o tym daniu w Yunnanie, bo okazało się, że tutaj też się to danie jada. Nazywa się po prostu ryż z pyrami 洋芋饭* albo ryż z miedzianego gara 铜锅饭 i jest zupełnie absolutnie przepyszne.
Jeśli macie w domu miedziany garnek - spróbujcie go zrobić. Jeśli nie macie - zróbcie w garze kamionkowym albo jakimś innym z grubym dnem. Nie będzie aż tak smaczny, ale można próbować oszukać swój żołądek.
Składniki:
*ryż
*ziemniaki
*szynka pokrojona w słupki; najlepiej yunnańska albo inna słona
*ewentualnie inne warzywa: groszek, kukurydza, marchewka drobno pokrojona itd.
Wykonanie:
1)Podgotować ryż, żeby był półsurowy. Ja robię to tak, że dodaję połowę mniej wody niż zwykle, więc kiedy ryż wchłonie całą wodę, nadal jest półtwardy.
2)Ziemniaki pokroić w dużą kostkę i obsmażyć w garze razem z szynką i innymi warzywami; gdy zmienią kolor na złotawy, dodać półsurowy ryż, solidnie wymieszać z ryżem, obsmażyć jeszcze chwilę, dodać wody - tyle, żeby ryż miał się szansę dogotować - i przykryć.
3)Na dużym ogniu doprowadzić wodę do wrzenia, a później skręcić na najmniejszy ogień, by sobie powolutku wszystko pyrkało; jeśli szynka nie była bardzo słona, trzeba dodać trochę soli. Co jaki czas zamieszać.
4)Gdy ryż jest już miękki - potrawa nadaje się do jedzenia.

Właściwie potrawa jest gotowa. Jednak gdy się idzie do yunnańskich** knajp, specjalizujących się w takim ryżu, jest on tylko dodatkiem. Przede wszystkim idzie się bowiem na to:
czyli na warzywa i mięsa ugotowane w ostrej zupie.
Instrukcja obsługi jest taka: bierzesz miseczkę, wsadzasz do niej te składniki, które wydają Ci się kuszące (ja uwielbiam tak zrobione kiełbasy, kalafiory i pędy bambusa), a potem podajesz sprzedawcy. On waży miskę i mówi, ile ona kosztuje; w czasie, gdy uiszczasz w kasie należność, on sieka produkty na kawałki, miesza je z sosem i podaje wraz z miską ryżu.
Jest to jeden z najwspanialszych posiłków świata :)

*zwróćcie uwagę, że w nazwie nie występują dwie typowe nazwy ziemniaka: książkowe 马铃薯 ani potoczne 土豆, a yunnański lokalny 洋芋 (zachodnie taro). 
**Zazwyczaj jest na nich napisane, że potrawa pochodzi z Guizhou. Jest to prawda, ale po przeniesieniu ich na yunnańską ziemię przeszły dość konkretną transformację...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.