2013-12-15

曇華寺 Świątynia Magnoliowa

O tym, że w Kunmingu zimą zakwita magnolia, już pisałam. Z racji tej magnolianej niecierpliwości, zwiemy ją tutaj nie "jadeitową orchideą", jak wszędzie indziej, a "kwiatem wyczekującym wiosny" 望春花. I właśnie w ten pachnący wiosną, słoneczny, grudniowy poranek, obwieściłam ZB, że mam zamiar wybrać się oglądać magnolie do specjalnego magnoliowego parku przyświątynnego. Słyszałam o nim od świekrów już tyle razy, że po prostu nie mogłam odpuścić. ZB stwierdził, że jakoś przeżyje. Biedak. Nie wiedział jeszcze, że po pierwsze wybierzemy się tam na rowerach, czyli godzina w jedną stronę, a po drugie że spędzę tam ładnych parę godzin, wgapiając się w magiczne, śnieżnobiałe płatki na tle błękitnego nieba...
Tak właśnie trafiłam po raz pierwszy do Świątyni Magnoliowej - Tanhua si. O tym, dlaczego znak "曇" - ciemne chmury - należy w tym wypadku tłumaczyć jako magnolię - za chwilę. Na razie skupię się na samej wycieczce.
Gdy dotarliśmy do muru, wiedziałam już, że polubię to miejsce. Otoczone jest bowiem moimi ukochanymi eukaliptusami, w Kunmingu źle się kojarzącymi, a tak przecież cudnymi!
Obecność eukaliptusów jest ważna. Po pierwsze znaczy, że będzie tu dużo wody. Po drugie - że miejsce nie jest zbudowane niedawno - od bardzo wielu lat nie sadzi się już bowiem w Kunmingu eukaliptusów.
Czyli nawet jeśli świątynia jest przebudowana, to przynajmniej park jest stary. Dobra nasza.
Świątynia Magnoliowa położona jest we wschodniej części Kunmingu, u stóp Wzgórza Złotego Konia 金馬山, tuż przy Rzece Złotosokowej 金汁河, a otacza ją ośmiohektarowy park. Świątynię zbudowano w pierwszej połowie XVII wieku, a w przyświątynnym ogrodzie, jak to u buddystów bywa, posadzono magnolię... Nie, ta historia wygląda trochę inaczej, ale o tym za chwilę. Najstarsza magnolia, jaka do dziś kwitnie w ogrodzie przy Magnoliowej Świątyni ma już ponad 300 lat. Od niej też wzięła świątynia swą obecną nazwę, a na murze można przeczytać, że "magnolia zwiastuje pomyślność". Wszystko zaczęło się jednak znacznie wcześniej, już za czasów dynastii Ming, kiedy to w pewnej odległości od miasta, właśnie tutaj, rezydencję zbudował sobie słynny lekarz, o wdzięcznym imieniu Podarował Kamienny Most. Jego prawnuk, o równie wspaniałym mianie Zachować Spokój, podarował rezydencję mnichom i w ten sposób położył podwaliny pod dzisiejszą świątynię. Która zresztą być może zbudowana była inaczej - ciężko to stwierdzić, bo nie wiadomo, jak ją potraktowało trzęsienie ziemi na początku XIX wieku i podpalenie przez bezrozumnych żołnierzy w drugiej jego połowie. Wiadomo za to, że trzęsienie ziemi i pożogę przetrwała przybyła z Indii magnolia, która rosła na podwórzu rezydencji i trafiła w ręce mnichów wraz z domem. Nie wyrwali jej z korzeniami, bo jest znanym buddyjskim symbolem. Zaopiekowali się nią tak dobrze, że dotrwała do dzisiaj. I to mimo zdemolowania Świątyni w trakcie Rewolucji Kulturalnej!
Świątynka jest mała, niepozorna, w trakcie remontu, który zapewne zniszczy resztki stylu. Rozmiarami podobna do Świątyni Yuantong, ale zbudowana tak skromnie, że wydaje się maleńka w porównaniu z pyszną Yuantong. Za to park! Och, żeby wszystkie parki w Kunmingu były tak duże i wszystkomieszczące - matki z wózkami, staruszków z madżongiem, orkiestry erhu i bambusowych fletów i drzewa pokryte kwieciem! W latach '80tych został pierwotny park przyświątynny rozbudowany o właściwie dwa następne parki - jeden utrzymany w starym stylu, z tymi wszystkimi pawilonikami, bambusami itd. oraz drugi, współczesny - z alejkami, jeziorkiem i neoklasyczną Pagodą Pomyślnej Odpowiedzi 瑞應塔. Jasne, beton mnie trochę przeraża, ale park jest naprawdę uroczy, a bagatelna dwumetrowa czareczka herbaty z dziewięcioma smokami, która stoi przed pagodą, nie ustępuje najlepszym dawnym wzorom. W dodatku pierwotny park jest z następnymi dwoma połączony czym? Jaskinią! Znaczy, dwa późniejsze parki są po przeciwnej stronie ulicy, ale można przejść podziemnym korytarzem :)
Pozwiedzaliśmy park, porobiliśmy zdjęcia magnoliom nagim, wspięliśmy się na szczyt pagody w poszukiwaniu ładnych widoków, ale zobaczyliśmy głównie obwodnicę i góry przysłonięte wieżowcami. Im dłużej jednak szukaliśmy, tym bardziej tam nie było żadnej trzywiekowej magnolii. W dodatku ZB zaczął marudzić, że 曇 w nazwie świątyni to taka roślina, która kwitnie tylko raz w roku, i to w nocy. Kwiat paproci po prostu. I że to oczywiste, że jej nie znaleźliśmy, bo przecież nie ma jeszcze nocy, a park zamykają o szesnastej i w ogóle...
Stwierdziłam, że to wszystko to jakaś kosmiczna draka i muszę się dowiedzieć, o co chodzi. Niech żyją wyszukiwarki internetowe!
Słówko 曇 tan, choć nie wszyscy o tym wiedzą, zostało użyte w nazwach dwóch roślin, przy czym tylko w jednej oficjalnie i słownikowo, a w drugiej - tak ot. Pierwsza roślina to słynna Królowa Nocy - epifyllum ostropłatkowe, które faktycznie kwitnie tylko jedną noc w roku - po chińsku zwane 曇花 tanhua. Druga roślina to... oczywiście, magnolia! Jednak nie taka sobie zwykła magnolia naga. 優曇 youtan to nazwa zarezerwowana dla magnolii opisanej przez mojego ukochanego Delavaya, czyli magnolii delavayi - chińskiej magnolii wiecznie zielonej. To nasza, tutejsza, południowochińska magnolia, występująca tylko w Guizhou, Syczuanie i Yunnanie, w dodatku tylko na 1500-2800 m.n.p.m. W dodatku w zasadzie nazywa się po chińsku magnolią górską (山玉蘭), a w yunnańskich dialektach w ogóle się na to-to mówi "górski ananas" (山波羅)... I tutaj pojawia się problem: niestety, pokryta dziewięciopłatkowymi, kremoworóżowymi kwiatami magnolia Delavaya kwitnie tylko w lecie...
Wszystko więc się zgadza: trzeba przyjść do Świątyni Magnolii żeby pooglądać emerytowaną magnolię. Tyle tylko, że nie w magnoliowym sezonie, czyli w zimie, a w lecie. I wyglądać nie bezlistnej magnolii nagiej, a wiecznie zielonej magnolii Delavaya...
Całe to magnoliowe pomylenie nie zepsuło mi wszakże popołudnia; park jest przemiły, słońce stało wysoko, a orzeźwiający zapach magnolii nagiej wynagrodził mi wszystko, łącznie z wizją powrotu do szaroburobłotnej Ojczyzny...

2 komentarze:

  1. Cos pięknego! Klimat, magia, bajka... Zawsze kiedy oglądam taka architekturę, to się zastanawiam ILE CZASU musiało zająć rzeźbienie tych ornamentów. Niewiarygodne i piękne. masz szczęście, ze tam mieszkasz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazwyczaj też uważam, że mam szczęście. Ostatnie dwa dni były jednak dość pechowe, bo spadł śnieg i nam utrudnił życie...

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.