2013-07-19

apel czytelniczy :)

Tak przez trzy lata pieszo i konno tułał się Dargiewicz po Chinach i Tybecie, fotografując ludzi. Amatora portretu stawiał, niczym skazańca, pod drzewem. Czasem ucięło głowę lub nogi i klient niezadowolony dopytywał: A gdzie głowa?
Grunt w takiej sytuacji huknąć w czystej chińszczyźnie: Siedź cicho, durniu, jak nie umiesz pozować do zdjęcia, to nie wydziwiaj!
Zresztą można dokleić głowę, ołówkiem dorysować białe lico i Chińczyk będzie szczęśliwy.

Składam oficjalne podziękowania na ręce kayki, która mnie zapoznała z zupełnie nieoczekiwaną książką. Mój chłopiec, motor i ja. Z Druskiennik do Szanghaju 1934-1936 autorstwa Haliny Korolec-Bujakowskiej wywołują rumieńce podniecenia; czy tym razem z pustą kieszenią i zepsutą maszyną trafią na przyjaciół czy na wrogów? Co będzie miała Halina do powiedzenia o tych aspektach Azji, które od dawna istnieją już tylko w literaturze? Albo przeciwnie, o tych, które nadal mnie zaskakują, choć od ich podróży minął już prawie wiek...
Nie będzie tu ognistego romansu, zapierających dech w piersiach opisów przyrody, antropologiczno-etnograficznego podejścia do sprawy. Będzie za to wartka akcja, a także podziw dla ludzi, którzy spędzili w drodze dwa lata, głodując, chorując, zmieniając się i ciesząc się życiem.
Gdybym miała kiedyś polubić podróżowanie, to tylko takie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.