2015-07-09

Kluski Przechodzące Przez Most

O tym sztandarowym daniu yunnańskim pisałam już wielokrotnie. O pięknej legendzie o dobrej żonie, niosącej mężowi sycący posiłek. O tym, że ze względu na sposób podania, jest po tym dużo zmywania. W skrócie: jest to danie "zrób to sam" - dostajesz solidną michę wrzącego rosołu i rozparcelowane na małych talerzykach dodatki: od przepiórczych jaj i surowych plasterków mięs po warzywa, kiszonki i inne dodatki, w tym oczywiście - misieny, czyli yunnańskie ryżowe kluski. Wrzucasz to wszystko do wrzątku we właściwej kolejności - od surowizny poczynając, żeby się mogła ugotować, na kiszonkach dosmaczających kończąc. Danie jest sycące, pyszne i jest yunnańskim "must try".
Taka sytuacja: z racji niebagatelnych upałów, wybraliśmy się z ZB na zimne kluski ryżowe w ostrym sosie do knajpy w centrum. Lokalizacja dobra, ludzi dużo, za dużo, żeby zostawiać puste miejsca przy stolikach. Szukałam stolika, do którego można by się dosiąść, ale wszyscy byli tacy hałaśliwi... Już miałam wrócić do ZB i powiedzieć, żeby wyszedł z kolejki, bo tutaj nie pojemy, gdy zobaczyłam Ją. Cicha, spokojna dziewczyna, bardzo ładna i siedząca przy misce z kluskami przechodzącymi przez most jak prawdziwa dama. Spodobała mi się. Podeszłam jednak nawet nie po to, żeby wreszcie usiąść, a dlatego, że dziewczę siedziało obstawione miseczkami i talerzykami, a ewidentnie nie wiedziało, jak się do tego wszystkiego zabrać. Podchodzę i mówię: zupa Ci stygnie, trzeba powrzucać surowiznę do środka. Reszta może poczekać, ale jajko i mięso potrzebują wysokiej temperatury. Ona patrzy na mnie jak na kosmitkę i mówi, że czeka na chłopaka i że zupa jest gorąca. Mówi z tak wyraźnym obcym akcentem, że wiem - turystka. Tłumaczę więc jeszcze raz, że wrzątek jest po to, żeby w nim ugotować surowiznę i że jedzenie surowego mięsa może się źle skończyć, więc niech najpierw przyrządzi potrawę, mimo nieobecności chłopaka.
Dziewczyna słucha mnie; uratowałam honor kluskowy.
Chłopak przychodzi i prawie krzyczy na biedne dziewczę: dlaczego na mnie nie poczekałaś?
Dziewczę się straszliwie stropiło, a ja grzecznie wytłumaczyłam (choć miałam ochotę wrzasnąć), że z tym daniem nie wolno czekać i trzeba od razu ugotować mięsko i jajeczko.
Ponieważ facet mówił mocno podniesionym głosem, pół lokalu się na nas gapiło. Nie wątpię, że mocno rozbawił wszystkich fakt, że białas tłumaczy Chińczykom, jak się je yunnańskie żarcie.
Cóż.
Ja jestem tutejsza, a oni to zwykli turyści... :D

2 komentarze:

  1. Jadłam to danie w paryskiej restauracji "Most yunański" było pyszne. Chciałabym móc kiedyś pójść z tobą , żeby dowiedzieć się czy jest tak dobre jak u was :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.