2008-09-17

zdjecia mieszkania :) 我住的地方 (2)

Lazienka jest europejska, co mnie niezmiernie cieszy. W zyciu bym nie pomyslala, jak istotnym czynnikiem wplywajacym na moje samopoczucie moze byc deska klozetowa... No bo ze pralka i wanna to akurat wiedzialam ;)
Doprowadzenie lazienki do takiego stanu kosztowalo jednak Martne i mnie troche energii, samozaparcia... i pieniedzy.
Tak. Czyscilam na kolanach kibel. I jak w ponurym dowcipie o wojsku, kupilysmy szczoteczke do zebow, zeby niektore miejsca doczyscic...
A ja uruchoilam pralke. Po pierwsze: zrozumialam instrukcje obslugi :) Po drugie: klawisz sluzacy do wlaczania pralki nie dzialal. To znaczy dzialal, ale tylko przez chwile. Albo jeszcze inaczej: dziala caly czas, ale musi byc mechanicznie docisniety, bo sam z siebie sie nie wciska :P Pelna prowizorka - wcisnelam papier toaletowy. I dziala!! :D To i tak pikus w porownaniu z tym, ze (uwaga, uwaga! Werble graja... Uderzenie w ogromny gong... TARAM!!) NAPRAWILAM SPLUCZKE!!
Juz pierwszego wieczora Martyna przyszla sie wyplakac na moim ramieniu, ze chyba zbyt pochopnie zdecydowalysmy sie na to mieszkanie, bo nawet spluczka nie dziala. Jeszcze poprzedniego dnia dzialala, wiec postanowilam wziac sprawy w swoje rece. Okazalo sie, ze sprawa jest banalna - spadl haczyk, za pomoca ktorego po nacisnieciu knefla podnosla sie blokada odplywu wody. Zalozylam i dziala :) Od tej pory Martyna mowi do mnie Shifu czyli Mistrzu :) Ma mnie tak w telefonie. Mowi tak do mnie publicznie. Zaraza sie rozprzestrzenia - mowia tak do mnie rowniez Jens a takze Renzo Paul Espinoza, Peruwianczyk mieszkajacy na plazy w Republice Dominikany, ktory tez wpadl na idiotyczny pomysl przyjazdu tutaj na studia...
Poniewaz jestem Shifu, kiedy zasiadamy do wspolnego posilku mowie, o, pardon, wyglaszam slowa typu: you are allowed to eat. Niektore z moich prywatnych powiedzen sa gloszone i rozprzestrzeniane po swiecie; w ten sposob moja madrosc nigdy nie zginie. No na przyklad cudenko bedace haslem przewodnim sezonu: Everytime is nap time :)
Tja... To pewnie przez ten szacunek, ktory mnie zewszad otacza, czuje sie jak piate kolo u wozu, jak z bialasami gadam... :P
Swoja droga, ja naprawde nie rozumiem. Na Tajwanie nawet jak ktos mowil po angielsku, w grupie i tak poslugiwalismy sie chinskim. Przeciez po to zesmy przyjechali, nieprawdaz? Tutaj wszyscy spikaja zamiast jiangac. Dlatego wole moich Koreanczykow i innych skosnych. Ich angielski jest tak kiepski, ze nawet nie probuja nim mowic :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.