2007-02-18

春節






Chiński nowy rok w Wieliczce.
Powiem szczerze, poczułam się dość dziwnie. To znaczy wiecie - moim prywatnym problemem jest fakt, że czuję się Tajwanką (na pewno nią byłam w poprzednim życiu) i że oczywiście ważniejszy jest dla mnie chiński nowy rok niż ten nudny, europejski. Ale hmmm... No wlaśnie. Nagle się okazało, że mam mówić do każdego, komu wpadnie do głowy przystanąć przy naszym stanowisku, jak się je chińszczyznę...To znaczy, co to jest język chiński, coś o znakach, coś o kaligrafii, coś o tonach, coś o świni pod dachem itp... Nagadałam się, że aż gardło boli. I sprawiło mi to ogromną przyjemność. Pierwszy raz nie zamęczałam swoją pasją rodziny, znajomych, tylko dawałam popis przed tymi, którzy sami się prosili :P Śmieszne uczucie...Takie trochę, bo ja wiem, oczyszczające?...Wiem, że to debilnie brzmi. Ale...Poczułam się spełniona. Gdybym miała kiedyś cudze dzieci uczyć, to już wiem, czego bym mogła :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.